Trochę mi zajęło wrzucanie zdjęć ale opisu sobie nie podaruję,nie mogę;)
Aga i Artek kilka godzin wcześniej wrócili do domu z poprawin po weselu, dobrze oka nie zmrużyli jeszcze,no ale lecimy...wylot nad ranem...Leci z nami moja przyjaciółka Anitka oraz Ania,która przy okazji zadba o wizaż Agnieszki.
Prognozy pogody pokazują,że w Mediolanie piękne słońce, 20 stopni w cieniu więc w walizce same letnie ciuchy,wkurzone jesteśmy z Anią,że zamówione przez internet sandałki nie przyszły na czas...
Aga zmęczona,wsiada do auta w polarze i kurtce - Aga,po co ci ta kurtka i polar,jedziemy do stolicy mody,trzeba się polansować,poza tym będzie upał!
Ostatecznie Aga leci w moim swetrze,bo pasuje do sukienki a w samolocie może być zimno...Lot bez niespodzianek,wszystko o czasie ale gdy dolatujemy do Bergamo jakoś dziwnie za oknem,pewnie dlatego,że wysoko i lecimy nad górami;)
Na lotnisku niespodzianka,deszcz leje jak z cebra,telepiemy się z zimna(ale wylansowane),ludzie w kurtkach zimowych...na termometrze 14 stopni, o zgrozo!
Przypomina nam się polar i kurtka Agi,która została w aucie i klniemy pod nosem,dzięki Bogu ma ten sweter...Cały plan szlag trafił,mieliśmy zacząć plener w Bergamo ale tak leje ,że jedziemy do Mediolanu - to godzina drogi,tam na pewno jest piękne słońce - niestety,tam pogoda bardzo podobna ale dalej mamy uśmiechy na buzi,zawsze możemy zrobić plener w deszczu, tylko cholera strasznie zimno...Szkoda, że nie wzięłyśmy Hunterów ;)Logujemy się w hotelu,Ania robi Agę na bóstwo i wychodzimy w miasto.Jest słońce!( pogoda zmienna jak w górach)
Cały dzień,biegamy,zwiedzamy,jemy przepyszne lody.Włosi są wspaniali.U nas Para Młoda nie robi wrażenia na ulicy,tam non stop Młodzi zbierają uśmiechy,gratulacje,oklaski.Przechodzące koło nas dzieci śpiewają coś w stylu naszego sto lat.Jakaś para z Indii prosi o wspólne zdjęcie.Jest to szalenie miłe.Ulewa.Wpadamy do sklepu,kupujemy jakieś swetry i jedziemy dalej.Gdy wysiadamy z metra pogoda już lepsza, więc toczymy się(już nie biegamy bo nóg nie czujemy)dalej.Jest winko w kartonie,jest wesoło.Zaliczamy przejażdżkę tramwajem na gapę,cóż, najwyżej zrobimy plener na komisariacie:)Generalnie cały dzień tak się chichramy,że wieczorem aż mnie buzia boli.Wracamy późnym wieczorem do hotelu,leje jak z cebra,zimnica,głodni lądujemy w poleconej przez Pana przy hotelu pizzerii u Chińczyka(no comment!! głodny człowiek zje wszystko).Na dzień dobry wita nas ulewa i wichura ale zanim zjemy śniadanie,wyszykujemy się jest już w miarę ładnie.Ruszamy do miasta a gdy słonko już ładnie świeci szybka decyzja,jedziemy do Bergamo.Urocze miasteczko,można by powiedzieć- magiczne! Mamy niewiele czasu,większość zdjęć na jednej uliczce( ale za to jakiej!) i wracamy na lotnisko.No i fruuu do domku.
Mega udany wyjazd.Mimo wyczerpania bo jednak non stop w biegu jesteśmy wszyscy bardzo szczęśliwi.Aga i Artek, wspaniali ludzie prywatnie i cudowni do fotografowania...każdemu życzę takich modeli i sobie też.
Dziewczynom dziękuję za świetne towarzystwo i pogaduchy, za pomoc w noszeniu nielekkiego sprzętu.
Ostatnio pewna dziewczyna powiedziała " bo ja słyszałam,że Pani na plenerach to taka wariatka jest..." ,no cóż, coś w tym jest;)
Ściskam Was mocno i wielkie dzięki!
A teraz już zdjęcia!miłego oglądania:)
I trochę nas-wariatek:)
Dzień drugi...
W magicznym Bergamo...
i znowu my:)
2 komentarze:
jak dla mnie jesteś Mistrzynią z Mistrzowskim Okiem:)))) jestem uzależniona od oglądania Twoich zdjęć!!! cudnie, pozdrawiam, ania ze złotoryi
dziękuję!
Prześlij komentarz